poniedziałek, 20 października 2014

Syndrom pustej lodówki

Dopada cię ssanie, a w żołądku otwiera się mini portal do innego wymiaru? I wtedy właśnie objawia się syndrom pustej lodówki. Takie coś, że latasz do niej co pięć minut w nadziei, że coś jadalnego się jakimś cudem zmaterializuje? Czasem jest po prostu tak, że twoja lodóweczka jest pełna dobrobytu, wszystko się wręcz z niej wylewa. I głównie jest tam od zapierdolu rzeczy, które za nic ci teraz nie podejdą. Kappa! Tak w dużej mierze to sporo ludzi je z nudów. Pożerasz i pożerasz i jeśli nie jesteś postacią z anime, nie masz przemiany materii zawodowego pływaka lub problemów z tarczycą przeważnie zaczynasz budować masę. Wróćmy jednak do rozczarowania, gdy stoisz w progu chłodnej krainy żywności. Rozczarowania, które jest jak potworny ból naostrzonego wiertła do betonu w dłoni i poparzenie czwartego stopnia przy piosence Justina Bibera w Nightcorze. Mija krótka chwila na jajecznicę studencką gdy zdążysz otworzyć, zamknąć lodówkę i podrapać się po jajkach. Wracasz do czego tam chcesz i przypominasz sobie, że może powinieneś wziąć się za siebie, jeść regularnie i zacząć ćwiczyć. Po odrzuceniu tych wszystkich idiotycznie nierealnych myśli wracasz do lodówki, jakbyś nie stał tam pięć minut wcześniej. Otwierasz drzwiczki, tak dla przypomnienia sobie zawartości lodówki. Znowu rozczarowanie, tylko tym razem żeby ból nie minął za szybko polej to kwasem siarkowym sześć i podpal. Rękę zagaś benzyną. Tak wyrobiony odruch oduczy cię podjada między posiłkami i stopniowego tycia przed komputerem. Zamiast oglądać internet pełen cudów, ludzi i panów z wąsami trzeba wcinać pięć zdrowych porcji jak mówi pani lektorka w telepudle i nie podrabiać zwolnień na WF. No, jak nie wierzysz to kawałek drutu, klamka i metalowe drzwi. W sam raz na sadomaso, gangabang party bo są ludzie i parapety.

ps: dzisiaj bardzo zryte, wahania mocy gimbazy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz