wtorek, 21 października 2014

Zła magia

Bite kilka godzin słuchania o matmie, studenci powoli snują się po korytarzach niczym zombie. Limbaza odpadła wcześniej bo już po trzech lekcjach nauki o liczbach. Matematyka to najtrudniejsza kobieta do zaliczenia w całej historii ludzkości, z każdą kolejną epoką zadanie to staje się coraz trudniejsze gdy ta diabelska dziedzina wiedzy jest równomiernie pogłębiana i poszerzana przez sporą ilość elity intelektualnej. Matematyka dla gimba jest porównywalna z jebnięciem czołgiem, jebana najczarniejsza z czeluści w zamętach kosmosu przeciwstawnej galaktyki Odwróconego Świata. Po pewnym czasie skupienie się na wykładanych zagadnieniach jest niemożliwe. Przekaz nowej podstawy programowej niezwykle skutecznie rozpuszcza komórki nerwowe przeistaczając po dłuższym czasie różową mózgową galaretkę, w różowy mózgowy kisielek. Spójrzmy prawdzie w oczy nawet ludzie z profilów ścisłych rzadko kiedy są wielkimi miłośnikami matmy, bo prędzej czy później nawet największy entuzjasta seksownego smyrania kalkulatora w końcu trafi na zagadnienie siebie warte. Warto jednak zapamiętać, że bycie matematycznym debilem automatycznie nie czyni z delikwenta humanisty, vice versa upośledzenie językowe porównywalne ze wspaniałą umiejętnością wypowiadania się prezydenta z memów nie obdarza cię mózgiem-komputerem. Taki tyci szczegół, który powinien porazić równie mocno co przemycany z Ukrainy, kupiony w Polsce, montowany przez Chińczyków, paralizator z Kambodży. Mimo wszystko trudno ścisłowców nie podziwiać, chociażby za niesamowity dar ogarniania tej najgorszej dziedziny okultyzmu. Bo w końcu gdy chcemy przywołać kogoś inteligentnego mówimy o Einsteinie, a przypadkiem nie podziwiamy go za to, że właśnie ogarniał matmę?

ps: kiedyś edukacja się skończy, bądźmy dobrej, gimbowej myśli

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz